17-06-2017
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Gwen Cooper – Odyseja kota imieniem Homer. Prawdziwa historia ślepego kota i kobiety, którą nauczył miłości. „...mały krok w bok od ustalonego szlaku wzbogaca czasem całe życie"
„Są takie [zwierzęta], które zawsze chwytają nas za serce swoimi zdumiewającymi siłami witalnymi i nieodpartym potencjałem brzydkiego kaczątka” - takim kaczątkiem okazał się kociak, któremu usunięto gałki oczne gdy miał dwa tygodnie. Nazwano go Homer i dlatego każdy rozdział książki rozpoczyna się cytatem z „Odysei”.
Treść książki to koleje życia autorki, która po rozstaniu z partnerem mieszka u koleżanki z dwoma kotkami. I decyduje się dać szansę kalekiemu ale pełnemu energii kociakowi. Przeprowadzka do rodziców, a potem do Nowego Jorku to kolejne wyzwania dla Homera. A, że jest kochającym świat i ludzi zwierzątkiem wszyscy znajomi autorki przepadają za nim, chętnie się z nim bawią i rozpieszczają. „Urodził się już z tą otwartością na świat, radością życia, której nie odebrał mu ani ból, ani niedostatek”.
Łapał muchy lepiej niż mieszkające z nim widzące kotki, zjadał wszystkie owady oprócz karaluchów – te zostawiał Gwen. A nawet raz .
Miał cechy, których autora szukała u mężczyzn: był silny, odważny, lojalny, z refleksem i imponował jej.
W miłą opowieść o życiu kobiety z trzema kotami dramatycznie wtargnął zamach terrorystyczny na World Trade Center. Jak przetrwali ten straszny czas dowiecie się z .
Autorka wiele się nauczyła dzięki Homerowi - między innymi cierpliwości oraz porządkowania domu. I nigdy nie przestała być dumna z tego jakim jest dzielnym, inteligentnym i szczęśliwym , stwierdza „Ja jestem jego oczami, a on moim sercem”.
Polecam.