22-08-2015
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
W 2007 roku londyński muzyk uliczny na detoksie na wycieraczce sąsiadów znajduje... przyjaciela. Rudego, futrzastego i opiekuńczego. „Bob był najlepszą rzeczą jak przytrafiła mi się w życiu” - pisze Bowen o swoim kocie.
„Londyn zawsze był pełen dachowców, włóczęg szukających śmietnikowych resztek, zdanych na łaskę i niełaskę ludzi”.
Bob jest kotem, który z niejednego śmietnika jadł odpadki, James zaś ćpunem z dziesięcioletnim stażem. Spotkanie to było punktem zwrotnym w ich życiu - obaj panowie świetnie się dobrali.
Teraz James i Bob razem zarabiali na życie. James grał na gitarze i śpiewał, Bob leżał na futerale, dawał się pogłaskać a z czasem panowie opracowali sztuczki, które przyciągały publiczność i zwiększały datki. Razem jeździli autobusem, chodzili ulicami – Bob siedział na ramieniu przyjaciela i z tej wysokości z zaciekawieniem obserwował świat.
Obaj stali się tak wielka atrakcją, że zaproponowano Jamesowi napisanie książki. Oczywiście z pomocą fachowca. Uliczny grajek nawet z kotem byłby interesującym tematem najwyżej na artykuł w gazeciee, ale jego atrakcyjność podniósł życiorys gitarzysty i jego . Bo łatwo nie było mimo pomocy służb społecznych.
Autor opowiada o swojej przeszłości, niełatwych układach układach rodzinnych, nałogu i o bardzo trudnym wychodzeniu z marginesu życia - zarówno James jak i kot byli kiedyś .
„Życie na londyńskich ulicach odziera z godności i odbiera tożsamość”. Dotyczy to zarówno ludzi jak i zwierząt. Tym razem jednak stał się cud. Chyba sam anioł stróż postawił Boba na drodze muzyka, bo podjęcie się opieki nad kotem, leczenie go, dbanie o to, aby miał godne życie wyrwało Bowena z marazmu, dało cel w życiu. Kot nauczył go odpowiedzialności, przyjaźni i bezinteresowności.
Książki przetłumaczono na 26 języków.
Polecam z przyjemnością.