26-04-2011
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Wydawnictwo W.A.B. przypomniało - i całkiem słusznie - zbiór opowiadań Janusza Rudnickiego „Męka kartoflana". Proza Rudnickiego jest jak szpikulec, który przekłuwa mocno napompowany balon z polskością i patriotyzmem, za którymi kryją się nacjonalizm, szowinizm i nietolerancja.
W tekstach z „Męki kartoflanej" Janusz Rudnicki wykorzystał własne doświadczenia emigranta, gdy mieszkał (od 1983 r.) w Hamburgu.
Pisze więc o grupie Polaków żyjących z okradania niemieckich sklepów, o sobie samym i niemieckiej sąsiadce Uschi czy własnej matce, która przyjeżdża do niego do Hamburga w odwiedziny. Jest też opis groteskowej wyprawy po mąkę na placki kartoflane, wyprawy, która jest niesamowitą, szyderczą, ale też gorzką rozprawą z polskością. Wreszcie, interpretuje Rudnicki po swojemu twórczość Schulza, a także Nałkowskiej i Dąbrowskiej. Jak pisze, jest nieślubnym dzieckiem obu tych pisarek.
Pierwsze wydanie „Męki kartoflanej" ukazało się w roku 2000. Na zbiór składają się opowiadania Rudnickiego z lat 80. i 90., ale czas w ogóle im nie zaszkodził. I gdyby któryś z polskich pisarzy miał opisać ostatni rok w Polsce, naszym zdaniem najlepiej zrobiłby to właśnie Rudnicki, w swoim rudnicko-gombrowiczowskim stylu.