Strona głównaKulturaOliver Pötzsch, Córka kata

Oliver Pötzsch, Córka kata

Życie ze świadomością, że twoi potomkowie pełnili czterysta lat wcześniej funkcję katów, z pewnością nie jest łatwe. Ale może to ułatwić drogę do świata wielkiej literatury, co udowodnił Oliver Pötzsch swoją powieścią „Córka kata".
Zaczęło się od typowych opowieści rodzinnych, przeszło do tworzenia coraz popularniejszych w dzisiejszej dobie drzew genealogicznych, a skończyło na przeszukiwaniu akt i dokumentów rodzinnych. W ten sposób Pötzsch, na co dzień autor filmów dla bawarskiej telewizji, dostał do ręki gotowy materiał na spełnienie swojego największego marzenia. Jego przodkowie byli katami, ścinali głowy winnym i niewinnym, a on sam zadebiutował na literackim polu. Ze znakomitym efektem.

Oliver Pötzsch, Córka kataTa na wpół historyczna, wpół fikcyjna powieść wciąga. Akcja jest zwarta, logicznie poukładana, imponuje filmową konstrukcją. Następuje gradacja napięcia, zagadki rozwiązywane są stopniowo, ale ostateczne rozstrzygnięcia i tak wielu mogą zaskoczyć. Pötzsch, mimo że to dopiero jego pierwsza powieść, ze słowem pisanym radzi sobie z równie dużą swobodą, co jego literacki przodek, Jakub Kuisl z katowskimi narzędziami zbrodni.

W powieści śledzimy losy surowego i groźnego kata, byłego żołnierza, który jednak nie tylko przy swojej żonie i trójce dzieci potrafi ukazać łagodne oblicze. Kuisl bezlitosny jest dla wrogów i niegodziwców, reszcie okazuje co najmniej obojętność. Na ulicach mieszkańcy, ze względu na jego profesję, odwracają od kata wzrok, żegnają się znakiem krzyża, by później potajemnie przychodzić do jego domu po medyczne specyfiki. Bo kat to też znachor, któremu - paradoks, jakich w książce nie brak - przez cały czas w walce z demonami i diabłami (niekoniecznie w diabelskiej skórze) pomaga częściowo wykształcony medyk. Simon Fronwieser, choć jest synem lekarza, lekceważy zakaz ojca i wspiera Kuisla. Oczywiście nie do końca bezinteresownie, bo też równocześnie zabiega o względy jego córki, Magdaleny.

„Córka kata" zaczyna się od mocnej historii o straceniu człowieka, co potem już się nie powtarza. Nie brakuje za to innych brutalnych scen - tortur (gdzie zgniatanie kciuków to dopiero początek) i przede wszystkim morderstw. Wszystko to okryte jest tajemnicą czarów, w które ślepo wierzą mieszkańcy Shongau. Gołym okiem zauważalna jest zaściankowość i hermetyczność środowiska, ale także bezwzględność radnych, dla których dobro miasta znaczy więcej niż dobro jednostki. Choćby była to niewinna kobieta, bez której pomocy wiele potomków nie zdołałoby przyjść na świat żywym.

Powieść Pötzscha to dobra lekcja historii o siedemnastowiecznej Bawarii i ówczesnych, niezrozumiałych dla nas zachowaniach jej mieszkańców. A że można z niej czerpać wiele przyjemności, to na pewno warto po nią sięgnąć.

Tomasz Porębski / Salon Kulturalny

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Aktywni 50+
  • Akademia Pełni Życia
  • Kobiety.net.pl
  • Kosciol.pl
  • Oferty pracy