16-06-2015
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Od piątku 26 czerwca na ekranach polskich kin będzie można zobaczyć wielki powrót legendy kina – Ala Pacino. Znany z ról w „Ojcu chrzestnym” i „Zapachu kobiety” aktor zagrał główną rolę w filmie „Manglehorn”, który wyreżyserował David Gordon Green.
„Manglehorn” to kameralny dramat jednego z najciekawszych amerykańskich reżyserów młodego pokolenia, Davida Gordona Greena, z - aktorem pamiętanym z ról w „Ojcu chrzestnym”, "Adwokacie diabła" czy „Zapachu kobiety”, któremu partneruje nagrodzona Oscarem za rolę w "Fortepianie" Holly Hunter. Poruszający portret skrywającego uczucia, dojrzałego , któremu życie dało jeszcze jedną szansę.
Opis filmuAngelo Manglehorn (Al Pacino) nigdy nie pogodził się z utratą , która była miłością jego życia. Żyje samotnie, pogrążony we wspomnieniach, większą bliskość czując do swojego kota niż do ludzi, których spotyka na co dzień. Przed laty sprowadził się do małego miasteczka, gdzie niewielu mieszkańców zna tajemnice z jego przeszłości. Jedyne osoby, z którymi utrzymuje sporadyczne kontakty, to zajęty karierą syn (Chris Messina) oraz zamieszany w podejrzane interesy dawny uczeń (twórca „Spring Breakers” Harmony Korine).
Raz w tygodniu Manglehorn celebruje swój mały rytuał: odwiedza lokalny , w którym pracuje intrygująca go kobieta (nagrodzona Oscarem za rolę w „Fortepianie” Holly Hunter). Para samotników nawiązuje nić porozumienia, ale gdy dzielący ich dystans zacznie maleć, Manglehorn niespodziewanie znajdzie się na emocjonalnym rozdrożu. Będzie zmuszony dokonać wyboru między bezpiecznym życiem w cieniu przeszłości, a nieznanym, które może przynieść każdy nowy dzień.
David Gordon Green, jeden z najciekawszych amerykańskich reżyserów młodego pokolenia, zasłynął z kameralnych filmów wyróżniających się wyobraźnią i wrażliwością. Tym razem z legendarnego aktora, pamiętanego z ról w „Ojcu chrzestnym”, czy „Zapachu kobiety”, udało mu się wydobyć poruszającą i pełną ciepła kreację, bazującą na niuansach i detalach. „Manglehorn” jest niczym późne piosenki Leonarda Cohena, co więcej, głos Ala Pacino do złudzenia przypomina głęboki bas piosenkarza. To poruszający portret skrywającego uczucia mężczyzny, któremu życie postanowiło dać jeszcze jedną szansę.