24-06-2012
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Indie jednym jawią się krajem odnowy duchowej, innym – brudu, biedy, tłumu i świętych krów. Bohaterami filmu jest siedmioro angielskich emerytów, których życie postawiło pod finansową ścianą.
A oto oni: Małżeństwo Jean i Douglasa Ainslie, którego czterdziestolecie pożycia można uczcić tylko minutą ciszy, w wykonaniu Penelope Wilton i Billa Nighy. Wdowa Evelyn (Judi Dench) pozostawiona bez środków do życia. Zrzędliwa rasistka na wózku Muriel (Maggie Smith), która przez lata zajmowała się obcą rodziną i ich domem a potem została wymieniona na młodszy model. Osiemdziesięcioletni erotoman Norman (Ronald Pickup) przekonany o swoim nieodpartym uroku. Sędzia Graham (Tom Wilkinson) urodzony w Indiach i z nimi związany w specyficzny sposób. Wykorzystywana przez rodzinę babcia Madge (Celia Imrie) marząca o znalezieniu towarzysza do tańca i do różańca.
Wymieniłam ich tak dokładnie, bo aktorzy są z najwyższej półki i stanowią główny atut filmu. Zachęceni reklamą wspaniałego i taniego hotelu w Indiach postanawiają spędzić tam resztę swojego życia. Przyjeżdżają i okazuje się, że telefony nie działają, pokoje nie mają drzwi, krany kapią, jedzenie wzmaga zgagę, a tumany kurzu unoszą się nad wszystkim.
Młody właściciel (Dev Patel) zalewa przybyszów potokiem słów zamiast wygód. Taka jest sceneria i bohaterowie, którzy wchodzą w różne relacje ze sobą nawzajem, Indiami i obsługą hotelu. Nie zabrakło też wątku romansowego nie tylko między młodymi.
Film jest słodko-gorzki, z tym, że goryczy jest ociupinka albowiem jest to komedia. Udana, bo w wielu miejscach się śmiejemy, a raz nawet wzruszamy. Nie ma jeszcze filmu z zapachami ale zabierzcie do kina mieszankę orientalnych przypraw, otwórzcie torebkę nie posypując sąsiadów i wejdźcie, bez obawy w ten świat.
Według mnie są jeszcze dwie zalety tego filmu – cięte riposty i piękne ubrania . Polecam.
Recenzja nadesłana przez panią Irenę Brojek (Alodia1949). Serdecznie dziekujemy.