08-12-2014
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Jeśli ukradniesz facetowi samochód, może się wkurzyć, ale jeśli do tego zabijesz mu psa od ukochanej, nieżyjącej żony, lepiej wiej co sił w nogach.
Tytułowy John Wick to były płatny morderca. Mężczyzna opłakuje żonę, która zmarła po . Niestety, na jego drogę wkracza arogancki syn rosyjskiego gangstera.
"John Wick" to film, w którym od początku do końca wszystko jest jasne i przejrzyste. Wiadomo, że koleś będzie się mścił, wiadomo, że będzie dużo trupów i wiadomo, że niewiele więcej. Obraz Davida Leitcha i Chada Stahelskiego trwa nieco ponad półtorej godziny, lecz gdyby zostawić sceny z dialogami, nie wiem czy uzbierałyby się trzy kwadranse. Generalnie mamy serię strzelanek, przeplataną kilkoma , motyw zemsty z delikatnie zaznaczonym wątkiem dotyczącym przyjaźni i lojalności. Mordobicie, zabijanie, mordobicie i zabijanie.
Chwilami film przypomina grę, gdzie gracz przechodzi przez kolejne pomieszczenia, a jego jedynym celem jest wyeliminowanie wszystkich, których napotka. Twórcy nie silili się na żadną finezję, oryginalność (choć pomysł z hotelem bardzo fajny). Scenariusz jest tu dodatkiem, chodzi o to, by John Wick mógł się zemścić, a trup słał się gęsto. Dużo akcji, dużo huku, kilka samochodowych kraks i nic więcej.
Jeśli masz ochotę popatrzeć, jak z kamiennym wyrazem twarzy zabija całe mnóstwo facetów, "John Wick", to film dla Ciebie.