Strona głównaKulturaKamienie na szaniec

Kamienie na szaniec

Robert Gliński podejmuje wspaniałą próbę: o młodych bohaterach Walczącej Warszawy, Szarych Szeregach, chce opowiedzieć w stylu amerykańskim. Udaje mu się to tylko częściowo.
fot. Kamienie na szaniec"Kamienie na szaniec" mają dynamiczne tempo, podkręcającą akcję współczesną muzykę Łukasza Targosza, charyzmatycznych i nieopatrzonych aktorów w rolach głównych (Tomasz Ziętek, Marcel Sabat) i sprawdzony drugi plan (Andrzej Chyra, Wojciech Zieliński, Krzysztof Globisz, ), rewelacyjne zdjęcia Pawła Edelmana i dobrze rozegrane sceny akcji. Z pomysłem film przedstawia też życie w okupowanej stolicy - tajne komplety, radio ukryte w kuchence, skrytki na broń, zaplecza, z których obserwowano Niemców, stroje i meble, działania sabotażowe. To wszystko naprawdę gra i zostało sprawnie ułożone wedle gatunkowych wymogów. Nawet rozstrzelanie w strugach deszczu i piosenka warszawiaka, który w ostatnich chwilach zdobywa się na bunt przeciwko swoim oprawcom wpisują się w klimat i konwencję. Nawet pierwszy seks.

Problem leży jednak w scenariuszu. Skróty, uproszczenia i zmiany w stosunku do literackiego pierwowzoru Aleksandra Kamińskiego były, oczywiście, nieuniknione. Żaden film nie odda wszystkich niuansów książki. Słuszną zdaje się decyzja o zdjęciu bohaterów z patriotycznego piedestału i zastąpieniu patosu energią. Niezrozumiałe jednak jest to dlaczego poszło to tak daleko i stali się oni roztrzepanymi młodziakami, którzy kierują się chwilowymi emocjami. Fatalnie wręcz sportretowane zostały dziewczyny - nastolatki kochają się w swoich chłopcach i regularnie popadają w spazmatyczny płacz albo krzyczą. Trudno w "Kamieniach na szaniec" mówić o bohaterstwie - gdy najpierw jest ono sztubackim marzeniem o wolności, a potem marzeniem o dorosłej walce z wrogiem. Patrzymy na chłopaków, współczujemy Rudemu, którego torturują hitlerowcy, ale nie do końca się w to wszystko angażujemy, nie do końca widać w tym sens. Blednie to, co powinno być najważniejsze: i lojalność oraz - tak - oddanie Ojczyźnie.

Po seansie pozostaje nie tylko spory niedosyt, ale i wrażenie, że Amerykanie na pewno opowiedzieliby tę historię lepiej. Nawet gdyby Zośka i Rudy mieli mówić po angielsku, poszlibyśmy pewnie ślepo za nimi i duma rozpierałaby nasze serca: walczyli i zginęli, żebyśmy byli wolni, a nie dlatego, że byli sympatycznymi, ale nieodpowiedzialnymi i nieokrzesanymi chłopakami.

Karolina Łukaszewicz / megafon.pl

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • EWST.pl
  • Akademia Pełni Życia
  • Kobiety.net.pl
  • Poradnik-zdrowia.pl
  • Oferty pracy