24-01-2012
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Miłość matki jest podobno bezwarunkowa, ale czy ma granice? Tytułowy Kevin to demoniczny nastolatek. Chłopak czerpie przyjemność z manipulowania innymi. Szczególnie lubi znęcać się nad matką, torturować ją psychicznie. Kobieta czuje się bezsilna i bezradna, szczególnie, że Kevin ukrywa przed innymi swe prawdziwe oblicze.
Dzieło Lynne Ramsay sięga po bardzo trudny i rzadko porusza temat. Kevin jest na wskroś zły, perfidny i okrutny. Winą obarczana jest jednak matka i tylko ona.
Sama zresztą też nieustannie zastanawia się, co zrobiła źle, gdzie popełniła błąd. Czy za mało kochała? Nie była wystarczająco cierpliwa? Pozwalała sobie na nieco egoizmu? Może powinna porozmawiać o Kevinie? Bo przecież dziecko nie może samo z siebie być złe. Zła musi być matka. Mogła przecież zareagować wcześniej, coś zrobić. Jakby to jednak świadczyło o niej jako matce? Matce, która uważa swoje dziecko za złe, która może nawet go nie kocha. I kółko się zamyka.
Ramsay od początku daje do zrozumienia, że jej opowieść skończy się tragedią. Stopniowo buduje napięcie, jednocześnie przygotowując widza na mocny finał. Pomimo domysłów, które snujemy podczas seansu, obraz i tak szokuje.
Odtwórczyni głównej roli, Tilda Swinton powiedziała, że "Musimy porozmawiać o Kevinie" ma się tak bardzo do posiadania dziecka, jak "Dziecko Rosmery" do bycia w ciąży. I trudno o lepsze porównanie.