18-07-2014
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Melodramat nie musi być nudny, ckliwy i przewidywalny. "Pożądanie" w reżyserii i według scenariusza Lisy Azuelos jest tego najlepszym przykładem.
Żonaty prawnik Pierre (rewelacyjny i cudownie czarujący François Cluzet) spotyka atrakcyjną samotną matkę-pisarkę Elsę (Sophie Marceau - jak ona to robi, że w wieku 47 lat wygląda na góra 30?). Zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, ale przecież wiodą swoje ułożone i w gruncie rzeczy dobre życia, w których nie ma za bardzo miejsca na miłosną rewolucję. Pierre niczego nie może zarzucić swojej żonie. Elsa nie jest kobietą, która chciałaby rozbijać związki, sama radzi sobie bardzo dobrze, źle wspomina burzliwy . A jednak obojgu czegoś brakuje, pragną czegoś więcej. Klasycznie melodramatycznie, a jednak Azuelos potrafi tak oklepaną fabułę ożywić. Udaje się jej wyjść poza banał i kliszę.
"Pożądanie" w rozmowy o wplata odrobinę cynizmu, humoru i dystansu. Chociaż los (przeznaczenie?) odgrywa tu ważką rolę, bohaterowie nie są wobec niego bezwolni. Podejmują samodzielne decyzje, nie są naiwnymi nastolatkami, nie przeżywają pierwszego zauroczenia, nie rzucają wszystkiego w imię krótkiego romansu, chwili spełnienia. Na tym świeżość "Pożądania" się nie kończy. Film ujmuje swoją oryginalną formą, w której przeplatają się dwie rzeczywistości: życia bohaterów i ich marzeń. Czasami pojawia się kicz, serduszka i lukier, ale szybko okazuje się, że to tylko taka zabawa, mrugnięcie okiem do każdego romantyka-realisty, który o wielkich porywach serca śni, ale wie, że takie rzeczy to tylko w bajkach.
Film bardzo lekko opowiedziany, melodyjny, gładko płynie po ekranie, flirtuje z widzem, kusi go, trochę zwodzi. Wszystko rozgrywa się na tle najbardziej romantycznego miasta świata, , i klasycznych randkowych przebojów. Jest delikatnie i ciekawie, choć… tak, to pewnie kino, które bardziej uwiedzie panie, niż panów.