25-05-2013
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
„Przelotni kochankowie" Pedro Almodovara lecą samolotem z Hiszpanii do Meksyku. W klasie biznes kilku pasażerów witają trzej stewardzi geje. Modlący się, pijący i z pilotem żyjący.
Za sterami zasiadają prawdziwe orły, sokoły - biseksualny pierwszy pilot i marzący o pozbyciu się żony jego zastępca. Pasażerowie też nie od macochy. Biznesmen po przekrętach i bez kontaktu z jedyną córką, która wybrała drogę dziwnej kariery. Norma po wieloletnich dominacyjnie erotycznych przejściach z manią prześladowczą, aktor po wielu kobietach, jedna próbuje właśnie zeskoczyć z wiaduktu, inna łapie jej komórkę w locie, Bruna dziewica wyczuwająca śmierć, Meksykanin ze zleceniem bez licencji, młoda para świeżo po ślubie a żonkoś przemyca meskalinę w odbycie.
W trakcie lotu okazuje się, że zablokowane jest podwozie, czyli katastrofa przy lądowaniu murowana. Żadne lotnisko w Hiszpanii nie chce ich przyjąć, więc krążą w powietrzu. Stewardzi umilają pasażerom czas udając tercet wokalno - akrobatyczny i częstując koktajlem weneckim podrasowanym meskaliną. Nawet nie wiem co to jest. Domyślam się tylko, że dopalacz.
Z rozmów za pomocą zestawu głośnomówiącego dowiadujemy się jakie nasi bohaterowie mają problemy ze sobą i innymi. Stewardessy i reszta pasażerów w klasie ekonomicznej śpią, bo zostali uciszeni napitkami z dodatkami.
Hamulce ludzkie prysły, do głosu doszły zmysły. Nie żeby wszyscy ze wszystkimi no i zwierzątek nie było ale i tak się działo. Prawie jak w „" albo lepiej, czyli zabawa na sto dwa oraz tysiąc fajerek. A wszystkiemu są winni i Penelope Cruz występujący tylko w pierwszej scenie.
Niektóre recenzje sugerują, że samolot to Hiszpania w kryzysie, a reżyser daje widzom radę jak go przetrwać. Dla mnie film przesadnie jest naszpikowany elementami erotycznymi, reżyser też pił w trakcie kręcenia koktajl wenecki? Ale parę razy zaśmiałam się, więc nie żałuję tych 90 minut spędzonych, jako jedyna, na sali kinowej.