Strona głównaKulturaTajemnica Filomeny (Philomena)

Tajemnica Filomeny (Philomena)

Były korespondent BBC, współpracownik rządu Tony'ego Blaira, absolwent Oxfordu i cynik spotyka skromną i bogobojną Irlandkę, wierną czytelniczkę romansideł i kolorowych dzienników.
fot. Tajemnica FilomenyW rękach innych twórców, innego reżysera i aktorów, sprawa Lee, która w 2009 roku była jednym z głównych tematów rozmów Brytyjczyków, z łatwością mogłaby zmienić się w ckliwy i mdły ton telewizyjnych prawdziwych historii. Bo to taka właśnie z życia wzięta, ludzka opowieść. Autentyczna, choć wtłoczona w machinę filmowych skrótów i grepsów. O kobiecie, której odebrano dziecko i której przez lata utrudniano zdobycie jakichkolwiek informacji na temat jego losów. O kościele, który odegrał w tym wszystkim niezbyt chlubną rolę. I o czasach, gdy panna z dzieckiem była wstydem dla rodziny. Wreszcie o poszukiwaniach, które - chyba nie zdradzę tu za wiele - pozwalają w końcu odkryć prawdę. Nic, tylko zaopatrzyć się w pudełko chusteczek.

Tylko że tę historię spisał bardzo sceptycznie do niej nastawiony brytyjski korespondent polityczny Martin Sixsmith. Na scenariusz przerobili ją dwaj kpiarze Steve Coogan i Jeff Pope. Za kamerą stanął Stephen Frears ("Królowa", "", "Niebezpieczne związki") a przed - sam Coogan (jako Sixmith) oraz (Filomena).

Owszem, w czasie seansu bywa wzruszająco, ale twórcy nie pozwalają na to, by film za bardzo zbliżył się do poruszeń Hallmarku. Z drugiej strony starają się (z powodzeniem), by ich dzieło nie przeistoczyło się w sensacyjną nagonkę na "złe zakonnice" i "zakłamany kościół". Dowodzą, że "przez łzy i znoje do życiowego ukojenia" na ekranie nie zawsze musi oznaczać nudę i tanie wzruszenia, a piętnowanie błędów duchowieństwa - frontalny atak. Pod okiem Frearsa życie pani Lee staje się filmem mądrym, ale zabawnym, w którym nadmiar smutku i lukru skontrapunktowany zostaje zdrową dozą cynizmu i niedowierzania. Zderzenie klas i światopoglądów zobrazowane w rewelacyjnych dialogach i scenkach sytuacyjnych wypełnia kino energią, a duet Judy Dench - Steve Coogan - jest, po prostu, niezapomniany!

Karolina Łukaszewicz / megafon.pl

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Poradnik-zdrowia.pl
  • Hospicja.pl
  • Aktywni 50+
  • Akademia Pełni Życia
  • Oferty pracy