Strona głównaKulturaKatherine Webb, Echa pamięci strona 2 / 2

Katherine Webb, Echa pamięci

strona 2 / 2

Katherine Webb, Echa pamięci [fot. Insignis]
KATHERINE WEBB O TYM, JAK POWSTAŁA KSIĄŻKA ECHA PAMIĘCI

Pomysł na tę powieść nasunął mi się podczas studiów. W pewne wakacje pracowałam w dziale introligatorskim w drukarni wydającej eleganckie albumy i magazyny o sztuce. Przez dwa tygodnie kolacjonowałam książkę o Augustusie Johnie, wpatrując się we wspaniałe portrety tego artysty, często przedstawiające ważne dla niego kobiety. Zafascynowała mnie jego twórczość. Wzięłam jeden egzemplarz do domu, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tym człowieku - jednym z czołowych brytyjskich artystów XX wieku.

Wiódł bardzo niekonwencjonalne życie jak na późną epokę edwardiańską - mieszkał pod jednym dachem z żoną Idą, kochanką Dorelią i dziećmi z obu tych związków, a niekiedy dołączała do nich również siostra Dorelii. Podobno miał niezwykły urok osobisty, miał też sławę uwodziciela - żartowano, iż klepał po głowie każde mijane na ulicy dziecko, bo mogłoby się okazać, że jest jego ojcem. Tworzył uderzająco zmysłowe portrety. Potrafił oddać nastrój, wyraz twarzy i ulotną atmosferę kilkoma pociągnięciami ołówka i często pracował szybko, spontanicznie, żeby uchwycić jakiś wyjątkowy moment. Zachowało się zdjęcie Augustusa, Idy, Dorelii i kilkorga ich dzieci z pikniku na szczycie klifu w Dorset, gdzie spędzili kilka lat. Kiedy je zobaczyłam, zaczęłam się zastanawiać, co mieszkańcy spokojnej okolicy takiej jak Dorset na początku XX wieku myśleli o tym nietypowym układzie?

Tak narodził się Charles Aubrey, bohater wzorowany na Augustusie Johnie, ale fikcyjny. Postać Dimity też przyszła do mnie sama - wyobraziłam sobie dziewczynę, która znała tylko samotne, ciężkie życie na wsi, w której dorastała. Jak wpłynęłoby na nią spotkanie z dużą, ciepłą i otwartą rodziną wielkiego artysty? Jak zareagowałaby na zaproszenie do tego kręgu? Jak próbowałaby sobie poradzić? Czy nie byłoby to dla niej za dużo? Wiejskie regiony każdego kraju zmieniają się najwolniej, a w latach trzydziestych XX wieku, czyli w okresie, w którym postanowiłam osadzić tę historię, w angielskich wsiach stało jeszcze wiele starych, niezmodernizowanych domów, bez łazienek czy telefonów, a czasem nawet bez elektryczności. Życie toczyło się wolniej, a jego rytm nadal wyznaczał kalendarz zbiorów. Wiele osób spędzało całe życie w okolicy, w której przyszli na świat.

Dorset to wciąż jeden z najpiękniejszych regionów Anglii. Dla mnie mieści w sobie wszystko, co najlepsze na brytyjskim wybrzeżu. Ma zapierającą dech w piersiach linię brzegową i łagodne wzgórza, dzięki czemu latem jest oblężone przez turystów. W dzieciństwie spędzałam wakacje w Devon, nie w Dorset, ale później odwiedzałam to hrabstwo wielokrotnie i pokochałam je całym sercem. Z radością skorzystałam z okazji, żeby przedstawić w książce lokalny krajobraz i panującą tam atmosferę - dzikość, samotność, a zarazem piękno tego fragmentu wybrzeża. Na outsiderze, który jest w Dorset przejazdem, największe wrażenie robi malowniczy pejzaż. Czułam jednak wyraźnie, że dorastanie w tym miejscu kilkadziesiąt lat temu mogło być trudnym, klaustrofobicznym doświadczeniem.

Bohaterka książki, Dimity, wychowywała się w biedzie z matką, na którą nie mogła liczyć. W takich okolicznościach musiała radzić sobie sama, często także zdobywać dla siebie jedzenie. Dziś spożywanie dzikich roślin jadalnych stało się elementem modnego stylu życia - Dimity była ekspertem w tej dziedzinie! Chciałam jednak pokazać, że taka dieta nabiera zupełnie innego sensu, jeśli jest warunkiem przetrwania - wiedzę przekazuje się z pokolenia na pokolenie, a szukanie pożywienia w lesie czy na łące należy do codziennych obowiązków. Od dawna interesuję się medycyną ludową, dzikimi roślinami i zielarstwem. W latach trzydziestych, zanim w Wielkiej Brytanii powstała państwowa służba zdrowia, rodzina o niskich dochodach nie mogłaby sobie pozwolić na chodzenie do lekarza z każdą dolegliwością - nie tylko drobną, ale i poważną. Bardzo chciałam, żeby Dimity była pod tym względem świetnie przystosowana do swojego środowiska - miała całą tę wiedzę, która dla rodziny Aubreya stanowiła jedynie ciekawostkę, a dla niej metodą przetrwania. To bardzo trudne warunki, dlatego kiedy Dimity poznaje dzięki Aubreyom inny sposób życia, jest nim zafascynowana.

W ten sposób dochodzi do zderzenia dwóch różnych światów - biednej, tradycyjnej, samotnej egzystencji Dimity i kosmopolitycznego, wystawnego, bujnego życia Aubreyów. Przynosi to tak poważne konsekwencje, że żadna ze stron już nigdy nie będzie taka sama. Dimity pierwszy raz znajduje się w centrum zainteresowania - intensywna uwaga artysty, który wielokrotnie ją szkicuje, uderza jej do głowy. Jestem pewna, że wszyscy pamiętamy nasze młodzieńcze miłości, ich siłę i gwałtowność. Myśląc o Dimity, nagle zaczęłam się zastanawiać, jak destrukcyjna mogłaby się stać taka obsesja w pewnych okolicznościach; jak beztroska szczęśliwych, uprzywilejowanych Aubreyów mogłaby doprowadzić Dimity do desperackich, niepokojących decyzji.

Powieść mówi też o pamięci i o tym, jak potrafi wprowadzić nas w błąd. A właściwie, jak sami umiemy celowo wprowadzić się w błąd przy pomocy naszych wspomnień. Przecież kiedy zdarzy nam się coś wstydliwego, często staramy się o tym zapomnieć albo trochę naginamy rzeczywistość, chcąc się usprawiedliwić. W skrajnych przypadkach ludzie całkowicie wypierają ze świadomości wspomnienia zbyt bolesne i traumatyczne, żeby sobie z nimi poradzić. Dimity miała całe życie, żeby przemyśleć swoją przeszłość, pogrzebać ją i stworzyć jej nową wersję - czy mogłaby całkowicie wyrzucić z pamięci te wspomnienia Aubreyów, których nie potrafiła znieść? Czy byłaby w stanie napisać swoją historię od nowa, czy może, pod koniec jej życia, stłumione wspomnienia wezbrałyby wreszcie, usiłując dojść do głosu? Czy wróciłyby, żeby ją prześladować, niczym duchy, nie dając jej spokoju, dopóki nie spojrzy prawdzie w oczy?

Książka Echa pamięci stała się opowieścią o kruchej równowadze, w jakiej żyjemy - tak wiele rzeczy może być równocześnie cudownych i destrukcyjnych; pięknych i potwornych - od miłości po przyrodę, od sztuki po dzieciństwo. Pozorna życzliwość, z jaką przyjmujemy nieznajomego do swojego domu, może w rzeczywistości być okrucieństwem; próbując dostosować się do środowiska, do którego nie pasujemy, możemy zatracić samych siebie. To historia o tym, co może się stać, kiedy znajdziemy się w sytuacji, na którą jesteśmy zupełnie nieprzygotowani i o tym, z jaką ostrożnością powinniśmy podchodzić do życia i uczuć innych ludzi.
Strony : 1 2
 

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Internetowe Stowarzyszenie Seniorów
  • Hospicja.pl
  • Uniwersytety Trzeciego Wieku
  • Kosciol.pl
  • Oferty pracy