25-04-2011
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Trzyczęściowa opowieść o związku, kobietach, mężczyznach, która bardzo dużo mówi o... jej autorze.
Akcja powieści toczy się współcześnie we Wrocławiu. Cytat: „Wrocław - miasto psiej kupy". To prawda, niestety.
Autor podzielił książkę na trzy części. Pierwsza ma tytuł „Ona". Edyta Pilarczyk opowiada o sobie: „Każdy ma w swoim życiu ważne daty... dla mnie (to) dzień, w którym najechał na mnie pijany kierowca." W wyniku tego wydarzenia jeździ na wózku. Bohaterka przedtem była studentką trzeciego roku AWF, trenowała biegi średniodystansowe. Dorabiała sobie prowadząc aerobik. Dumna ze swojej urody, inteligencji i sprawności pogardzała wielbicielami nie dorastającymi do jej wymagań. Wybrała Adriana, który po wypadku przyszedł do szpitala, aby oznajmić, że teraz nie pasuje ona do jego wizerunku. Wspaniały i kochający córkę jedynaczkę tatuś kupił jej dwupokojowe mieszkanie na Sępolnie. Teraz Edyta, po odpowiednim kursie, dobrze zarabia prowadząc księgowość małym firmom. Jest samodzielna i bardzo samotna ponieważ ma kontakt tylko z rodzicami i przyjaciółką Aldoną. Nie szuka pasji, nie chce pracować społecznie. Uważa, że jedynym wyjściem jest wyjście za mąż i urodzenie dziecka. Jeśli drugi człowiek jest ucieczką przed samotnością, rozczarowanie stoi na progu i puka do naszych drzwi - to moje zdanie.
Część druga zatytułowana jest „On". Jacek Dyderski trzydziestoletni niewidomy informatyk. Samodzielny dzięki pracy, mieszkaniu po rodzicach i psu przewodnikowi Argo. Przez całe życie wspiera go starszy o piętnaście lat brat Krzysztof, teraz lekarz okulista. Jacek też bardzo dotkliwie odczuwa swoją samotność. Każda dziewczyna jaką był zainteresowany odrzuciła go z powodu kalectwa. W tej samej bramie mieszka wesoły i bezpośredni Romek, który aranżuje spotkanie Edyty i Jacka. To wydawało się strzałem w dziesiątkę.
Pierwszą część książki można by było nazwać „samotność", drugą „miłość". O trzeciej nie napiszę, bo autor, jakby znudzony szczęściem bohaterów, zamienia ich życie w grecką tragedię. I nie o to mam największą pretensję do autora, a o przebijający z kart powieści antyfeminizm. Wszystkie występujące w niej kobiety są głupie albo bardzo głupie. Mężczyźni zaś, w zdecydowanej większości, są wrażliwi, mądrzy i opiekuńczy, a jeśli robią coś niewłaściwego to z powodu złej kobiety. Może nie uwierzyłabym w swoje odczucia, gdybym nie przeczytała jednego z wpisów na blogu autora. Potwierdził nim moją opinię. Kolejny mężczyzna bojący się, że faktyczne równouprawnienie obnaży jego słabość?
O autorze: Paweł Pollak, wrocławianin, tłumacz przysięgły języka szwedzkiego, autor poradnika „Jak wydać książkę", powieści kryminalnej „Kanalia", obyczajowej „Niepełni" i opowiadań kryminalnych „Między prawem i sprawiedliwością".
Recenzja nadesłana przez panią Irenę Brojek (Alodia). Serdecznie dziekujemy.