24-12-2013
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
"Kamerdyner" to dramat społeczny, poruszająca biografia i historyczny obraz w jednym. O dziwo, jakoś Lee Danielsowi udało się to wszystko pogodzić.
Najnowsze dzieło twórcy "Hej, Skarbie" i "Pokusy" ukazuje około 100 lat historii Stanów Zjednoczonych i walki o równouprawnienie czarnoskórych mieszkańców kraju przez pryzmat lokaja pracującego w Białym Domu i jego rodziny. Rzecz zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami i prawdziwymi ludźmi.
Daniels wybrał ważki temat, przyjął ciekawą perspektywę, zaprosił do udziału dobrych aktorów (wyjątek, karykaturalna obsada większości prezydentów) i ... postanowił ruszyć po . Tak wyobrażam sobie prace nad tym filmem.
Reżyser łączy politykę, uniwersalny przekaz i wzruszająca opowieść o jednostce. Nie boi się trudnych kwestii, nie ukrywa niechlubnych kart historii USA, ale jest dość stonowany, emocjonalnie zachowawczy. Siłą rzeczy, wiele wątków traktowanych jest pobieżnie. Czeka nas wręcz teledyskowo-kalejdoskopowy przegląd działań kolejnych prezydentów oraz działaczy czarnej mniejszości. Kolejne dziesięciolecia akcentowane są nowymi strojami, fryzurami, migawkami z kluczowych wydarzeń. Mamy więc garsonki i berety Czarnych Panter dopełniające skrótów wiadomości.
Gdzieś w ten wir wydarzeń wpleciona jest historia zwykłego-niezwykłego człowieka. Jego codziennych problemów z żoną, synem. Znów jednak, z racji natłoku pozostałych elementów fabuły, nie do końca jest to wciągająca opowieść. Choć Cecil (fantastyczny Forest Whitaker) od razu zyskuje naszą sympatię i chętnie śledzimy jego poczynania, trudno się do końca zaangażować. Podobnie ma się sprawa z przesłaniem, z przypomnieniem niesprawiedliwości, do których dochodziło zaledwie kilkadziesiąt lat temu. Może biali Amerykanie w większym stopniu czują zażenowanie, ale widza spoza USA aż tak to nie będzie poruszać.
Mimo wszystko, "Kamerdyner" to kawał solidnego kina. Daniels nie szarżuje z ckliwościami, nie zamęcza pustymi, okrągłymi dialogami, nie męczy, nie nudzi. Nie moralizuje, nie wymądrza się. Tak naprawdę pięknie i interesująco opowiada. Szkoda tylko, że tak ogólnie.