18-11-2008
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Mówi się, że nic nie trwa wiecznie. Okazuje się jednak, że to nie zawsze prawda. Trzy najpopularniejsze seriale lat 80 - tych (w Polsce emitowane na początku lat 90 - tych) ciągle żyją. Nadal mają swoich fanów, inspirują twórców, a wkrótce dwa z nich zadebiutują w kinach.
Grupa najemników zostaje niesłusznie oskarżona o napad na bank w Hanoi. Jako byli komandosi zostają osadzeni w więzieniu wojskowym, skąd szybko uciekają i od tej pory tworzą zgraną ekipę. O kim mowa? O Drużynie A oczywiście!
Pułkownik Hannibal – przywódca grupy, sierżant B.A. – obwieszony łańcuchami, porucznik Buźka – podrywacz i dusza towarzystwa, kapitan Murdock z zaburzeniami psychicznymi, plus do kompletu charakterystyczny samochód. Serial pełen był wybuchów, bijatyk, kraks i potyczek, ale tylko w jednym z 93 nakręconych odcinków ktoś ginie. Równolegle z emisją serialu, na polskich podwórkach toczyły się zażarte walki o to, kto będzie B.A., a kto Hannibalem.
Będziemy mieć szansę przypomnieć sobie, co wzbudzało w nas tak wielkie emocje, ponieważ na 12 czerwca przyszłego roku planowana jest premiera kinowej wersji Drużyny A. Film wyreżyseruje John Singleton, twórca „Za szybkich, za wściekłych” i „Chłopaków z sąsiedztwa”.
Amerykański odpowiednik Adama „Zrób to sam” Słodowego czyli kultowy MacGyver, również wraca na ekrany kin. Twórca serialu, Lee David Zlotoff, zapowiedział, że udało mu się zdobyć wystarczający budżet i przymierza się do realizacji pełnometrażowego filmu o przygodach idola młodzieży z lat 80.
MacGyver stał się także bohaterem emitowanego na Discovery Channel programu „Prawda czy fałsz – pogromcy mitów”. W jubileuszowej, setnej odsłonie, prowadzący Jamie Hyneman i Adam Savage oddali swoisty hołd człowiekowi, który potrafi zrobić użytek ze wszystkiego. Postanowili przetestować, czy wielkie ucieczki MacGyvera są prawdopodobne lub choćby możliwe. Czy za pomocą jednego grama metalicznego sodu i wody da się zrobić w murze dziurę wielkości człowieka? Czy da się zrobić lekki, dwuosobowy, latający samolot z prostych, łatwo dostępnych materiałów? Czy można otworzyć zamek wytrychem zrobionym z drucika wyjętego z żarówki, albo wywołać film, posługując się tylko środkami, które można znaleźć w kuchni: amoniakiem, sokiem pomarańczowym itp. Wyniki eksperymentów były zaskakujące.
W MacGyvera może się wcielić każdy z nas. Nie ryzykując życiem i zdrowiem. W Internecie można znaleźć flashowe gry stworzone przez fanów, w których dysponując tylko słynnym scyzorykiem musimy wyjść z opresji. Legenda MacGyvera jest ciągle żywa.
Ciągle żyje również serial o Michaelu Knightcie, rozwiązującym zagadki kryminalne z pomocą (nowoczesnego jak na ówczesne realia) samochodu. Mowa, rzecz jasna, o „Nieustraszonym” i roli Davida Hasselhofa. Po ponad dwudziestu latach serial o bohaterskim tandemie powraca…
Amerykańska stacja NBC pokusiła się o nakręcenie dwugodzinnego pilota serialu „Knight Rider”, a od września widzowie mogą śledzić przygody „Nieustraszonego” w każdą środę. Jest tylko jedno małe „ale”: głównym bohaterem serii jest syn Michaela Knighta (grany przez Justina Brueninga), Hasselhoff pojawia się na ekranie przez kilka minut, a słynny Pontiac Trans-Am zastąpiony został przez mocniejszą wersję Mustanga o nazwie Ford Shelby GT500KR Mustang.
„Nieustraszony”, chociaż jest chyba najczęściej wyśmiewany z wymienionych tu seriali, również inspiruje. Wspomniani już „Pogromcy mitów” w jednym z odcinków sprawdzali, czy można niczym Michael Knight wjechać po rampie do ciężarówki przy prędkości 100km/h, a studenci Politechniki Wrocławskiej odwzorowali migające światła K.I.T.T. w oknach swojego akademika.
Jak widać, nikt nie pozwala nam zapomnieć o starych, telewizyjnych idolach. Warto sobie w tym miejscu zadać pytanie, czy wskrzeszenia kultowych seriali mogą osiągnąć taki sukces, jak ich wersje sprzed ponad dwudziestu lat. Może okazać się, że mamy do czynienia z ciężkostrawnym, odgrzewanym kotletem, jak w przypadku nowej wersji „Aniołków Charliego”. W takim wypadku zdrowszy będzie powrót do przeszłości i odpuszczenie sobie nowych adaptacji. Zobaczymy, czym uraczą nas filmowcy. A starzy idole niech dalej inspirują nowe pokolenia...