01-02-2006
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
W USA ukazała się właśnie bardzo ciekawa książka poświęcona doktrynie i kultowi młodości. Młodości jako wyznacznika ideału cielesności, jako podstawy do bycia akceptowanym. Padają tam pytania o skalę obojętności wobec osób starszych, a także dla przyczyn, które powodują ową obojętność czy też może wrogość.
William H. Thomas zadaje w tej książce także pytania o to, jak postrzegano wiek starczy na przełomie dziejów, ze szczególnym uwzględnieniem ostatnich stuleci. Zastanawia się także, czy to na pewno dobrze, że proces starzenia się organizmu jest w Ameryce demonizowany i boją się go praktycznie wszyscy, na co wskazują coraz powszechniejsze operacje plastyczne.
We współczesnej Polsce, która jako żywo przypominać zaczyna rozwinięty Zachód z bogactwem jego lęków i obaw, wydanie takiej książki może budzić pytania o sens. W końcu daleko nam jeszcze do skali problemu. Czy aby na pewno? W kraju, w którym do telewizyjnego programu „Chcę być piękna” zgłaszają się tysiące dziewcząt, które już w młodym wieku nie lubią mankamentów swojego ciała i uprawiają kult młodości, pytanie o zasadność wydaje się być nie na miejscu.
Jak pisze bowiem William H. Thomas- „starzejemy się każdego dnia. Powinniśmy zadać sobie pytanie: czym są zmarszczki? Skąd się biorą i co naprawdę oznaczają? Jeśli je zrozumiemy, może mniej będziemy się ich bać”.