17-08-2015
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Co jeśli człowiek mógłby mieć, czego dusza zapragnie? Na pewno nic dobrego.
Neil (Simon Pegg) jest nauczycielem, który rzadko bywa punktualny, nie znosi klasy 10C i marzy o tym, by napisać wspaniałą powieść. Marzy też, by zakochała się w nim wrażliwa, mająca skrupuły i zasady sąsiadka pracująca w BBC. Niespodziewanie dostaje magiczną moc. Wystarczy, że powie, czego chce, machnie ręką... et voila. Oczywiście, nawet taki dar przysparza problemów.
Kolega niedawno powiedział, że Simon Pegg jest genialny, ale tylko w rolach drugoplanowych. I coś w tym jest. Kiedy jest kontrastem, swoistą przyprawą, jest fantastyczny, gdy - tak jak w "Czego dusza zapragnie" - gra pierwsze skrzypce, szybko powszednieje. Może to też kwestia dość prostego, choć pełnego uroku scenariusza. Kiedy wszystkie karty zostają odkryte, przestaje być ciekawie i zabawnie. Nie jest nudno czy żenująco, ale pierwsze zachwyty mijają. W końcu ileż razy może bawić ten sam żart tylko z innymi elementami? Z inteligentnej, nasyconej właściwą dawka absurdu opowieści o tym, by uważać, czego sobie życzymy, robi się banalna, choć mająca coś w sobie komedia omyłek. I tylko pies Dennis (głos ) cytujący "Pół żartem, pół serio" nie zawodzi do końca.
Trzeba jednak docenić finezję, angielski humor, swoistą naiwność i niewinność coraz rzadsze we współczesnych komediach, wątek z żeńskimi imionami kosmitów przemawiających głosami trupy i ogólne przesłanie, że psy są lepsze od ludzi. Krótko mówiąc, jest miło i przyjemnie.