16-02-2014
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
"Facet (nie)potrzebny od zaraz" to film, który prawie się fajnie ogląda.
Zosia (Katarzyna Maciąg) jest aspirującą reżyser, która na planie zostaje porażona piorunem. Kiedy oszołomiona wraca do domu, odkrywa, że chłopak ją zdradza. Na domiar złego, koleżanka z liceum wychodzi za mąż i przypomina jej o zakładzie ze studniówki (która będzie samotna w wieku 30 lat). Postanawia więc poważnie zastanowić się nad swoim życiem i odkryć, czemu nie układają się jej związki. W tym celu odnawia znajomości ze swymi byłymi - feministą gardzącym mrożoną kawą, ustatkowanym mężem i ojcem, a przy okazji adeptem krav magi czy sympatycznym i wesołym, ale - jak się okazuje - gejem.
Film wieńczy utwór "Takiego chłopaka", który idealnie oddaje klimat i charakter dzieła Weroniki Migoń. Piosenka zespołu Mikromusic jest przewrotna, zabawna, celna pod względem obserwacji, alternatywna jeśli chodzi o środki artystyczne, miła i przyjemna w odbiorze, ale z głębszym przesłaniem. Niewulgarna, ale lekko pikantna, bezpośrednia, z wdziękiem. Wszystkie te cechy ma też "Facet (nie)potrzebny od zaraz".
Wielkie brawa na samym wstępie należą się za realizację. Warszawa nie taka jak w , ale też piękna, hipsterska, z klimatem i urokliwym Powiślem. Rzadko spotka się też produkcje z tak przemyślaną, dopasowaną i niebanalną ścieżką muzyczną. Ponadto dobrze dobrano aktorów - Czesław mało mówi, za to pokazuje klatę (co się chwali i reżyserce, i jemu), po raz kolejny udowadnia, że ma niespożytkowany talent komediowy, Maciej Stuhr jak zawsze na poziomie, a Joanna Kulig jest bodaj najfajniejszą dziewczyną z sąsiedztwa w polskim kinie. Trzeba też docenić, że to współczesna i nowoczesna historia, opowiadająca o bolączkach dzisiejszych 30-latków. I tu właśnie pojawia się "ale".
O ile same problemy, dylematy bohaterów są bliskie wielu z nas, tak już ich przedstawienie zupełnie nie. Sytuacje, w jakich widzimy Zosię i otaczające ją osoby są kompletnie oderwane od rzeczywistości. Jej (i innych) zachowanie, reakcje, poczynania są zbyt mocno przerysowane, groteskowo nieprawdopodobne, rażąco nienaturalne (kto wpada do biura podróży i domaga się natychmiastowej rozmowy z siostrą byłego chłopaka, z którym zerwała lata wcześniej?). Szkoda, że nie dopracowano w tym aspekcie scenariusza, stawiając na efekciarstwo i koloryt. Trochę drażnią te absurdy. Na kolejne obrazy Weroniki Migoń na pewno jednak warto czekać, ma bowiem pomysł na siebie i styl.