12-11-2011
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
"Listy do M." są jak podróbka Roleksa. Choć Szwajcarzy nie mają z tym nic wspólnego, z daleka wygląda całkiem nieźle, godzinę pokazuje dokładnie, no i kosztował znacznie mniej.
Bohaterów "Listów do M." jest dużo. Do ciekawszych należą święty Mikołaj, który bzyka wszystko, co się rusza (Tomasz Karolak), radiowiec, zapaleniec wychowujący samotnie syna (Maciej Stuhr) i drobny złodziejaszek poszukujący zastępczego ojca (Adam Tyniec). Z chłopców najbardziej interesujący jest jednak syn radiowca, który ma cudny zwyczaj podawania danych statystycznych w sytuacji, gdy jest to konieczne (100 milionów ludzi idzie ze sobą do łóżka na pierwszej randce). Są też w filmie dziewczyny, czyli roztrzepana Doris poszukująca tego jedynego (Roma Gąsiorowska-Żurawska), puszczalaska Karina (Agnieszka Dygant) i królowa śniegu Małgorzata (Agnieszka Wagner).
Zacznę od wad. Scenarzystom zabrakło pomysłów na wszystkie wątki - szczególnie ten z Piotrem Adamczykiem jako policjantem samobójcą jest wyjątkowo nieudany - choć pierwsza scena - właśnie samobójcza, całkiem śmieszna. Zabrakło też pogłębionego pomysłu na głównego bohatera. Stuhr w roli ojca samotnie wychowującego syna wypada całkiem ok. Kibicujemy mu, by zdobył serce Doris vel Audrey, ale czemu bohater nie ma z tym żadnych problemów, czemu bohater nie przechodzi przemiany, czemu bohaterka nie rani go przez przypadek, czemu idzie to tak łatwo - chyba żeby zdobyć taką dziewczynę jak Roma Gąsiorowska-Żurawska to się trzeba trochę postarać, trochę pożyć w niepewności.
Zalety naszej podróbki są takie, że zapominamy o świecie na te dwie godziny, będziemy kibicować bohaterom, będziemy się uśmiechać pod nosem i śmiać czasem całkiem głośno. Do tego obejrzymy ciekawie pokazaną Warszawę i nowoczesną posiadłość, w której tak naprawdę wcale nie chcielibyśmy mieszkać no chyba, że ktoś dałby nam ja za darmo.
Jednym słowem pomimo drobnych wad scenariuszowych podróbka brytyjskich komedii romantycznych wykonana rękami Słoweńca z wydatną polską pomocą całkiem się udała.
Ps. Czemu film rozgrywający się w Wigilię, którego jednym z bohaterów jest nie taki święty Mikołaj a inni bohaterowie śpiewają niemieckie kolędy po polsku trafia do kin w połowie listopada?