Strona głównaKulturaMount Everest

Mount Everest

Chociaż najwyższą górą, na którą weszłam są Rysy (i to było naprawdę dawno temu), odnoszę wrażenie, że bohaterowie "Everestu" mieliby nawet problem ze zdobyciem Gubałówki.
fot. EverestRzadko zdarzają się filmy, w których widać, że reżyser nie cierpi swoich bohaterów i życzy im naprawdę źle. W przypadku "Everestu" jest to tym smutniejsze, że ci ludzie naprawdę kiedyś żyli i naprawdę zginęli, próbując zrealizować swoje marzenie.

Obraz relacjonuje tragiczne wydarzenia, do których doszło na zboczach w dniach 10-11 maja roku 1996. Członkowie ekspedycji próbującej zdobyć szczyt zostali zdziesiątkowani przez burzę. W ciągu kilkunastu godzin zginęło aż osiem osób - część zamarzła, inni odpadli od zbocza. W większości byli to klienci komercyjnych wycieczek w Himalaje - innymi słowy: amatorzy. Byli jednak też przewodnicy - wydawałoby się ludzie świadomi zagrożeń i niebezpieczeństw, kaprysów Everestu. Reżyser Baltasar Kormákur oraz scenarzyści Simon Beaufoy i William Nicholson zdają się jednak sugerować, że wszyscy byli mniej lub bardziej zadufanymi w sobie, butnymi szaleńcami bez jakiegokolwiek szacunku wobec . Bo jak inaczej nazwać np. decyzję, by wspinać się na szczyt, chociaż wiadomo, że pogoda jest fatalna, wspinający się jest za słaby, wreszcie - jest o wiele za późna godzina, by taką próbę w ogóle podejmować. Bohaterowie "" zachowują się gorzej niż amatorzy, naprawdę. I to irytuje. Ponadto twórcy oferują całą gamę melodramatycznych scenek niczym z telewizyjnego wyciskacza łez…

To, co udaje się w tej produkcji, to - oczywiście - widoki, plenery. Jeżeli oglądać, to tylko na jak największym ekranie, może Imaksie, w 3D. Przyroda w całej swojej potędze, pięknie i kapryśności jest zdecydowanie najciekawszym bohaterem tej opowieści. Jeżeli zaś chodzi o scenariusz, pozostawia on wiele do życzenia. Kto szuka prawdziwych emocji związanych ze zdobywaniem gór, lepiej niech sięgnie po dokumenty o wspinaczach, i ich rodzinach - np. "Jurka" (o Jerzym Kukuczce) w reżyserii Pawła Wysoczańskiego czy "K2. Dotknąć nieba" Elizy Kubarskiej.

Karolina Łukaszewicz / megafon.pl

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Komentarze

  • 10:49:46, 04-10-2015 ~gość: 83.3.231.xxx

    W tym artykule uderza mnie jak bardzo autor nie zadał sobie trudu by zweryfikować fakty.
    Nikt, poza listonoszem Doug-iem Hansen-em (granym przez: John Hawkes) Nie był niedoświadczonym amatorem a i ten miał imponującą kolekcje zdobytych szczytów, a na sam "szczyt świata" wchodził po raz drugi za pierwszym razem dotarł ponad 8km n.p.m. Spora część filmu była kręcona 5km n. p. m w temperaturach -30stopniC więc aktor ze swoimi wyczynami w tatrach po prostu się ośmiesza, cała ckliwość np. rozmów przez radio to wiernie odtworzone nagrania prawdziwych rozmów osób które później umarły, a sam autor filmu stanął przed trudnym zadaniem by nie rozstrzygać czy ktoś zawinił czy nie, z perspektywy kanapy łatwo ocenić złe decyzje niedotlenionego mózgu, A co do pogody Była możliwie najlepsza jak na warunki w strefie śmierci problem w tym że w tak rzadkim powietrzu jak tam występuje zjawiska atmosferyczne zachodzą gwałtownie i słowo gwałtowna było pieszczotliwym określeniem burzy która pojawiła się w przeciągu kilkunastu minut niosąc spadek temperatury o 30stopni C i lód który przywierał do ciała i ubrań niemal je cementując.
    ... zobacz więcej

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć