Strona głównaKulturaPompeje - z dużej chmury (wulkanicznej) mały deszcz

Pompeje - z dużej chmury (wulkanicznej) mały deszcz

Gdy po połowie filmu udaje się nam dotrwać do wybuchu Wezuwiusza, zaczynamy żałować, że tak bardzo tego wypatrywaliśmy.
fot. PompejeKit Harrington zamienia blade lico Jona "Gry o tron" Snowa na lekką opaleniznę gladiatora Milo. I miło się nawet na niego patrzy, ale na dobry film z jego udziałem i jakąś ciekawszą rolę musimy jeszcze poczekać. "Pompeje" efektami wizualnymi i mięśniami swoich gwiazd starają się nadrobić dziury w scenariuszu. Rezultat jest, po prostu, średni, a jak na 100 milionów dolarów budżetu wręcz słaby. W kinie najpierw się ziewa, a potem przewraca oczami.

Nie chodzi nawet o to, że fabułka jest prosta - w końcu to zabawa. Celtycki chłopiec dostaje się do rzymskiej niewoli i w ciągu kilku lat trafia na krwawą arenę. Radzi sobie na niej tak dobrze, że właściciele postanawiają wysłać go na igrzyska w Pompejach. Na miejscu bohater spotyka rzymskiego senatora (Kiefer Sutherland), człowieka odpowiedzialnego za śmierć jego rodziny, a także piękną Cassię (Emily Browning), córkę lokalnego możnowładcy, oraz Atticusa (Adewale Akinnuoye-Agbaje), również niewolnika. Uczucie kiełkuje, przyjaźń się rodzi, Wezuwiusz pohukuje, a w żyłach Milo rośnie pragnienie zemsty.

Kino katastroficzne nie musi być mądre i szczególnie zaskakujące, a bohaterowie mogą w nim chodzić niczym pod magicznym parasolem, który non stop ratuje ich w ostatniej chwili przed zagładą. Wypadałoby jednak, żeby wciągało. "Pompeje" mają z tym problem, przez co w czasie seansu mocno uwydatniają się wszelkie - nazwijmy rzecz po imieniu - głupoty. Chirurgiczna precyzja Wezuwiusza, który sieje zamęt i zniszczenie wszędzie, ale na trasę pościgu rydwanem nie rzuca nawet jednego kamyczka czy ciała, jest jednym z najdelikatniejszych przykładów.

Reżyser Paul W.S. Anderson razem z całym sztabem scenarzystów miota się pomiędzy katastrofą, romansem i opowieścią o ciężkiej doli gladiatorów. Zapomniał jednak o postaci, której naprawdę by się kibicowało - taka bohaterka sprawia, że przymyka się oko na największe idiotyzmy serii "Resident Evil", z której Anderson jest najbardziej znany. Zapomniał też chyba, że zaprasza widzów na film pt. "Pompeje", a nie "Miłość w popiołach" czy "Gladiator w opałach". Nigdy też chyba nie widział ani jednego odcinka "Rzymu", "" czy "". Szkoda, bo mógłby się z nich wiele nauczyć - choćby tego, że wraz z rewelacyjnymi produkcjami telewizyjnymi rosną wymagania i oczekiwania wobec kina.

Karolina Łukaszewicz / megafon.pl

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć