Strona głównaKulturaLiteracki debiut na emeryturze

Literacki debiut na emeryturze

Choć zawsze o tym marzyła, Maria Ulatowska dopiero na emeryturze postanowiła, że... napisze książkę. Spróbowała i jakoś poszło - jej debiutancka powieść „Sosnowe dziedzictwo" właśnie trafia na księgarskie półki. To historia, o której każdy z pewnością pomyśli: chciałbym, żeby była moja... Prezentujemy wywiad z Marią Ulatowską, autorką książki „Sosnowe dziedzictwo”.
Czytając „Sosnowe dziedzictwo", trudno oprzeć się wrażeniu, że historia opisana w książce mogła wydarzyć się naprawdę. Czy w takim razie mamy do czynienia z fikcją literacką? A może jednak do napisania powieści zainspirowało Panią życie?

„Sosnowe dziedzictwo" to fikcja literacka - aczkolwiek pewne fragmenty, np. historie z powstania warszawskiego i dzieje doktora Mostowskiego, jednego z epizodycznych w zasadzie, niemniej bardzo ważnych bohaterów książki, są oparte na autentycznych wydarzeniach z życia mojej rodziny. Autentyczny był też dom przy ul. Kruczej 46 w Warszawie (adres też autentyczny). Natomiast mieszkańcy tego domu są przeze mnie wymyśleni (poza Marysią, późniejszą żoną dr. Mostowskiego).

Teraz, gdy tak się zastanawiam, muszę stwierdzić jednak, że - tak, jak w książce przeszłość splata się z teraźniejszością - w zasadzie fikcja splata się tu z wydarzeniami autentycznymi, oczywiście odpowiednio przeze mnie zmienionymi lub ubarwionymi. Bo i dom przy Kruczej istniał naprawdę, i przeniesienie jego mieszkańców na Bielany było prawdziwe, i dom przy Świętokrzyskiej istniał, i istnieje do dziś, a opis mieszkania Bogusia, „przyszywanego" krewnego głównej bohaterki, Anny, oparty jest na wyglądzie autentycznego mieszkania z tego wieżowca. Sama w nim mieszkam...

Istniał też - i istnieje do dzisiaj - dworek na Kujawach, stoi sobie niedaleko „Towian i Sosnówki". Był własnością kogoś z mojej rodziny. Nie został jednak przez rodzinę odzyskany do dziś, głównie dlatego, że przez tyle lat po wojnie „napączkowało" kilkunastu spadkobierców i strasznie trudno było wszystkich odszukać i porozumieć się ze wszystkimi. Sprawa leży więc odłogiem i tyle. Reszta - łącznie z postaciami głównych bohaterów oraz psem - to wytwór mojej wyobraźni kształtowanej przez prawie sześćdziesiąt lat czytania książek, a także przez obserwację dnia codziennego.

Skąd wziął się pomysł na powieść, w której przeszłość splata się z teraźniejszością?

W zasadzie z klawiatury mojego komputera, która tak naprawdę za mnie napisała tę (i inne) książkę. Nie wiem, czy w takim wywiadzie powinnam zdradzać treść książki, ale trochę powiedzieć muszę. Główna bohaterka, Anna, dziedziczy dworek po przodkach, o których istnieniu długo w ogóle nic nie wiedziała. Skoro dworek i skoro go dziedziczy - trzeba było wyjaśnić, co to za dworek, jakie były losy jego właścicieli i późniejszych spadkobierców. I przyszło mi do głowy, że taka historia opisana po kolei będzie mniej ciekawa i intrygująca niż historia, w której teraźniejszość przeplatana będzie wydarzeniami z przeszłości. Czy to dobry pomysł, ocenią czytelnicy. W każdym razie wydaje mi się, że takich „przeplatańców" nie było tak wiele, więc może fabuła poprowadzona w ten sposób będzie ciekawsza od standardowej.

W uroczym miasteczku w pobliżu Sosnówki można spotkać wielu sympatycznych i przyjaznych ludzi, takich jak np. parkingowy Dyzio czy gosposia Irenka. Czy trudno jest stworzyć bohatera, który tak szybko porywa serca czytelników?

Wszyscy mieszkańcy Towian, Sosnówki i okolic są wymyśleni. Ci najsympatyczniejsi spłynęli na kartki książki prosto z mego serca. Lubię ludzi i na ogół ci, których spotykam w życiu, są mili. Nie umiałabym więc chyba stworzyć naprawdę czarnego charakteru, bo w każdym widzę więcej plusów niż minusów. A Dyzio i Irenka po prostu nie mogli być inni, bo... no bo są właśnie tacy, jak ich przedstawiam w książce. Jeśli porwą serca czytelników, oznaczać to będzie, że czytelnicy mojej książki mają serca podobne do mojego. Bo ja Dyzia i Irenkę po prostu kocham! Występują też zresztą, podobnie jak inni bohaterowie, w drugiej części „sosnowej historii" („Pensjonat Sosnówka" - książka ukaże się w maju 2011).

„Sosnowe dziedzictwo" to Pani debiut literacki. Jak to się stało, że specjalistka od prawa dewizowego zaczęła pisać? Jak to się stało, że zdecydowała się pisać nie tylko do szuflady?

Zawsze wiedziałam, że będę pisać. Moim marzeniem było dziennikarstwo, chyba pod wpływem Wańkowicza, którego uwielbiałam od dzieciństwa i czytałam jego tomiska, z niektórych niewiele rozumiejąc. Byłam jednak zauroczona potoczystością jego języka. Jednak na dziennikarstwo nie poszłam, a na takie prawdziwe pisanie jakoś nigdy nie starczało mi czasu. Życie przecież - szczególnie życie młodego człowieka - jest takie ekscytujące...

„Wypisywałam się" w szkolnych wypracowaniachprzeszłam na emeryturę - po prostu przestało obowiązywać.

Do tzw. szuflady nie pisałam nigdy. Po prostu - jak już się zdecydowałam, że spróbuję napisać książkę, usiadłam przy komputerze i, jak wspomniałam wyżej, resztę zrobiła klawiatura mojego laptopa wspomagana nieco moimi palcami (dwoma - śmiech). Moi bohaterowie wyprawiali, co chcieli, w ogóle mnie nie słuchając. Wymyśliłam sobie np., że ktoś tam nie lubi zwierząt, a tu raptem ten ktoś bierze kota i kocha go nad życie.
Kochają, kogo chcą; robią, co chcą i wszystko dzieje się samo... jak w życiu. Naprawdę!
 
Strony : 1 2

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Kosciol.pl
  • Pola Nadziei
  • Kobiety.net.pl
  • Poradnik-zdrowia.pl
  • Oferty pracy